Początek dość niemrawy, ale czym dalej - tym lepiej. Ogólnie dobre, stare kino. Opowieść o ludziach poszukujących sensu życia. Otaczający świat przedstawiony jako monotonny, zwykły, szary. Film refleksyjny, nie jest pusty, za to stylowy, tak, to na pewno...
W końcu Jarmusch od czasu do czasu ta przejmująca cisza ale w końcu cisza jest sposobem komunikacji prawie zapomniałem..
Oni zupełnie nie wyglądają jakby szukali sensu życia, wręcz odwrotnie zaakceptowali swój los takim jakim jest! Nie szukają zresztą niczego, wszyscy troje są skrajnie pasywni i nie mają zamiaru nic z tym robić.
nie zgodzę się, robią to na co mają ochotę. Przejażdzka do Cleveland, potem na Miami? Bez zastanowienia. Inna sprawa, że robią to na co maja ochotę a nie to, co wymagało by od nich amerykańskie społeczeństwo;) Pracy fizycznej nawet sobie nie potrafią wyobrazić, zarabiają kasę na wyścigach (albo przegrywają)i żyją chwilą. Bez myślenia o przyszłości.
są pasywni, ale to nie przeszkadza im robić to, na co mają ochotę. mimo to ich pole manewru jest niewielkie, kręcą się w kółko i ma tu niczego, dlaczego warto by się starać, może węgry okażą się punktem zaczepienia, jakąś osią, wokół której można się zakręcić, poszukać czegoś.. nie wiem
ich stan dobrze oddała ta scena nad jeziorem w Cleveland.. wszędzie biało, z każdej strony biało, nic tu nie ma, i co teraz? co mamy ze sobą zrobić?