PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=8117}

Nieustające wakacje

Permanent Vacation
6,9 9 867
ocen
6,9 10 1 9867
6,7 14
ocen krytyków
Nieustające wakacje
powrót do forum filmu Nieustające wakacje

Film bez filmu.

ocenił(a) film na 3

Czym jest ten "film"? Kilkoma scenami, w których amator "Pieśni Maldorora" i nicnierobienia odkrywa, że ma świadomość. I tak go to rajcuje, że ciągle ględzi i ględzi, siłując się z naporem myśli. Nie ma tu niczego odkrywczego. A jeśli nie ma, to powinno być dobrze zrobione. A nie jest. Amatorka na każdym kroku: brakowało sił do przenoszenia kamery, brakowało pieniędzy (to na pewno) do stworzenia jakiejś scenografii, brakowało na aktorów, którzy potrafią mówić, a nie deklamować... itd. itp. Wydaje mi się, a wydaje mi się mocno i prawdopodobnie, że Jarmusch miał trzy wyjścia: 1. najlepsze - nie kręcić (w każdym ze znaczeń słowa "kręcić"); 2. jeśli już kręcić, to nie upowszechniać (przecież zawsze znajdą się obrońcy drugiego i trzeciego dna, kupią to, będą happy i głębocy i reżyser będzie happy i kupi tę głębokość); 3. jeśli już upowszechniać (co się, niestety, stało) to wstydzić się, że wyszła taka marność nad marnościami.
Muzyka Parkera, chore zwidy Lautréamonta, snująca się dziewoja, chora mama, deklamujący synek, idiotyczna ścieżka dźwiękowa (mająca podbijać bębenek grozy, a denerwująca ponad miarę) składają się na film, który z powodzeniem mógłby być słuchowiskiem lub nowelką, wprawką literacką.
Ot, kino, które nie jest kinem.

ocenił(a) film na 7
Krzypur

Myślę, że jesteś zbyt surowy... Ja ten film odebrałem jako "Godarda po amerykańsku". A filmy Godarda, jak wiadomo, "są tylko szkicami, lecz gdyby je pogłębić, zostałyby zniszczone". Tak jest i z tym filmem, wydaje mi się... Zgodzę się za to co do braku pieniędzy - widać to na każdym kroku i momentami mocno przeszkadza, szczególnie na płaszczyźnie dźwięku.

ocenił(a) film na 3
Sqrchybyk

Ależ ja właśnie nie znoszę godardów i im podobnych. Moim zdaniem, braki warsztatowe nadrabiają filozofią szkicu: proponuję ci widzu parę kresek, a pod nimi jest głębia, wypełnij ją swoją wrażliwością. Przeczytaj sobie jakąś powieść francuskiej nowej fali..., zresztą nie, tego się nie da czytać. Rozumiem, że np. Godard pokazał pewną możliwość narracyjną i estetyczną, ba, nawet jestem skłonny przyznać mu i jemu podobnym pierwszeństwo w kilku filmowych niuansach, ale w jego filmach (i tym Jarmuscha) to po prostu nie wypala.
Lubię leniuchować, ale nie dorabiam do niego żadnego ideolo w rodzaju udałem się na emigrację wewnętrzną, milczenie jest złotem. Może jestem surowy, ale od reżyserów uważanych za wielkich wymagam wielkości, nie tej uznaniowej, celebryckiej, ustanowionej przez zaprzyjaźnionych krytyków. Nie łykam prawdy objawionej, a poza tym taki mam styl - ironiczny. Hej.

ocenił(a) film na 7
Krzypur

Aha, czyli rozwiązanie jest proste - musisz polubić Godarda ;) Nie jestem specem od jego twórczości, nie widziałem praktycznie żadnego jego dzieła późniejszego niż lata 60, ale wydaje mi się, że niekoniecznie chodzić w nich musi o głębię, w dodatku pochodzącą od widza. Wystarczy że świetnie się to ogląda, w jakiś nie do końca dla mnie zrozumiały sposób te jego "parę kresek" wciąga i czaruje. Najlepszym przykładem jest chyba "Kobieta jest kobietą" - sensu w tym jest tyle co kot napłakał, ale X Muzo, jak się toto jest cudownie ogląda! Powieści nowofalowej żadnej nie czytałem i raczej nie mam w planach...
Hej

Sqrchybyk

Ja bym wskazał jako główną inspiracje Chantal Akerman i jej film "Ja, ty, on, ona". Oczywiście jej film to też nowa fala, ale całkiem inna, tak jak u Jarmuscha bliższa formie poezji, niż prozy. Dodam, że ja mam nieustający kłopot z Jarmuschm, któremu zwyczajnie nie ufam, zawszę oglądając jego filmy mam wrażenie, że udaję coś więcej niż jest w istocie. Ale tak jak tobie bardzo dobrze mi się go ogląda.

ocenił(a) film na 7
brava

Dzięki za cynk. Nie widziałem jeszcze żadnego filmu Akerman.

Sqrchybyk

Akerman jest bardzo ciekawą reżyserką, bo rozpoczęła karierę kręcąc eksperymentalne filmy w USA, a dopiero później w Europie. Można powiedzieć, że na jej styl w równym stopniu mała wpływ nowa fala, jak i amerykańska awangarda.

Krzypur

"powieść francuskiej nowej fali" - nie ma czegoś takiego, jest za to nouveau roman (nowa powieść), która była zapatrzona w kino i stanowiła inspiracje dla różnych reżyserów (najbardziej znane tytuł zostały wydane przed premierą pierwszych filmów nowo falowych). Przeczytałem kilka książek z tego nurtu, więc można przeczytać, ale to głównie badanie nowych sposobów opowiadania. Moim zdaniem ciekawe.

"Nie łykam prawdy objawionej, a poza tym taki mam styl - ironiczny." - dlatego każdy twój wpis wygląda tak jakbyś po obejrzeniu filmu zadał sobie tylko jedno pytanie: "Obejrzałem, więc czas wymyślisz dlatego mi się nie podobał". I zaczyna się litania narzekań. I to nie ironiczna, bardziej sarkastyczna. Sam film jest dziełem młodego 27 letniego chłopaka, nie mając nic, zrobił ciekawy kawałek kina, jest to oczywiście wprawka, ale trzeba jakoś zacząć. I chowanie filmu po realizacji, kto tak robi, chyba tylko Kubrick z "Fear and Desire". Film istnieje tylko przez kontakt z widzem.

"nie tej uznaniowej, celebryckiej, ustanowionej przez zaprzyjaźnionych krytyków" - tak na pewno 27-letni chłopak z małej mieściny o nazwie Akron miał mocne plecy w prasie, we wszystkich mediach. Przestań wymyślać banialuki.

ocenił(a) film na 7
brava

Nie nazwałbym Akron "małą mieściną". Podług Wikipedii ma 200 tys. mieszkańców.

Sqrchybyk

Nawet sporo, Jarmusch zawszę w wywiadach mówi "pochodzę z małej mieściny Akron". I wierz tu artyście.

ocenił(a) film na 5
brava

Z perspektywy Jarmuscha 200 tyś to mała mieścina. Dla nas całkiem duże miasto.

użytkownik usunięty
Krzypur

W tym filmie nie było muzyki Parkera.

ocenił(a) film na 7
Krzypur

Nagadaj do dupy. Nie masz gustu, masz guścik.

ocenił(a) film na 5
Sopuch

Spokojnie. Uwielbiam osobiście Jarmuscha ale jego pierwsze filmidło, to po prostu filmidło. Można w tym szukać większego sensu, ale to przerost formy nad treścią.

RAC_79

Nie ma co bronić wypowiedzi Krzypur, już po paru zdaniach widać, że nie wie co oglądał, choć trzeba pamiętać, że to użytkownik z dużymi zaburzeniami, on żyje we własnym świecie.

Inna sprawa, że w tym filmie Jarmusch dopiero sprawdza jak działa kino, co można w nim zmienić, żeby było inne, odmienne od tego powszechnego. Dlatego ten film może wydawać, że brnie w ślepe uliczki, ale tak wypracowuje się własny styl. Bawi się kinem, sprawdza jego możliwości. Zwróć uwagę jak sprytnie cytuje kino japońskie np. dosłownie powiela kadry z filmów Mizoguchiego, jest w tym duża sprawność, potrafi się konstruować kadry.

ocenił(a) film na 5
brava

Nie zmienia to faktu, że debiut Jima nie należał do największych sukcesów. Zresztą nie oszukujmy się on nie robi filmów dla mas, on robi to co siedzi w jego wnętrzu. Wypracował właśnie swój styl i charakterystykę i na tym bazuje.

RAC_79

Zależy jak definiujesz sukces. Ten skromny film jest pomimo wszystko znany i wciąż oglądany, wiele filmów nie ma takiego szczęścia, i jestem pewien, że ten film zarobił na siebie i to kilka razy. Jim w czasie całej kariery miał tylko jeden film, który trafił w gusta masowej widowni, czyli "Broken Flowers" (koszt 10 milionów, zyski ponad 30). Ale masz racje to kino autorskie, ci którym przypadnie ten styl opowiadania wchodzą w ten świat, inni pozostają na zewnątrz, ale czy kino nie jest po to, żeby zwiedzać światy który nam są niedostępne?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones