Dla mnie nic ciekawego, nuda, nuda, nuda. Treścią tego filmu jest pustka. Jeżeli nawet w
trakcie oglądania tego filmu można zastanawiać się nad sensem życia, to dużo przyjemniej
jest robić to obserwując: przepływające po niebie obłoki, palące się ognisko, łąkę
porośniętą kwiatkami, spróchniałe drzewo, zgrabne nogi dziewczyny ...itd.
Dla Ciebie kicha, dla mnie arcydzieło. Spóźniony obraz Ameryki wg. beatowców. Ta pustka, ten brud, ta wojna w Wietnamie i na koniec Manhattan, coś pięknego Ameryka jest jak jabłko które gnije od środka, a to gnicie płynie w rytmie jazzu
Dostrzegłeś/łaś to, czego ja nie dostrzegłem. Dla mnie brud, pustka, zgnilizna to ...brud, pustka, zgnilizna i nie widzę w tym nic pięknego. Zostańmy zatem przy swoich zdaniach.
Zwróćcie uwagę na finałową scenę, w której Allie spotyka francuskiego podróżnika. Przybył on do Stanów, żeby wreszcie znaleźć to, czego szuka, sens życia. Do kraju, z którego główny bohater postanawia wyjechać z pobudek dokładnie odwrotnych - on tu sensu nie widzi. I wybiera się do Francji - kraju, w którym z kolei swojego szczęście nie znalazł przybysz z Francji. Dla mnie to film o szukaniu swojego "ja", swojego miejsca, i o tym, że te poszukiwania skazane są na porażkę lub nigdy nie mają końca.