Zgrywa intelektualistę, choć nie ma nic nadzwyczajnego do powiedzenia i uchodzi za twórcę awangardowego, bo robi filmy czarno-białe. Ma ze 2 dziełka dobre, ze 3-4 poprawne - oczywiście należy to docenić, ale też bez popadania w przesadny zachwyt. No i bardzo dużo w oczach świata zyskuje na częstym kojarzeniu go z Tomem Waitsem. :)
LUDZIE MYSLA ŻE JEGO FILMY SA GIENIALNE ALE ICH NIE ROZUMIEJA , WSTYDZA SIE DO TEGO PRZYZNAC I DLATEGO PRZYKLASKUJA JEGO KOLEJNYM GNIOTOM, CZAS POWIDZIEC NA GŁOS - KRÓL JEST NAGI A JEGO FILMY TO PAPKA DLA IDIOTÓW KTÓRZY CHCĄ POZOWAĆ NA KONESERÓW KINA INTELEKTUALISTYCZNEGO .
Jego filmy mogą być interpretowane na różne sposoby - zależy od widza. Można je też oglądać dla samej przyjemności oglądania - zależy od wrażliwości i poczucia estetyki. Nie widzę powodów do wrzasku, wikens666.
wikens jesli nie dociera do ciebie tworczosc Jarmuscha to zawsze mozesz nacieszyc oko tworczoscia Adama Sandlera czy innych
amatorow ;)
Nie uważam jego filmów za przepełnionych metaforami, czy zmuszających do myślenia. One są po prostu błyskotliwe, lekkie, humorystyczne i mają niepowtarzalny klimat. Ot.. Co. On sam, nigdy nie silił się na tworzenie ambitnych przesłań (z wyjątkiem "Truposza") porównywalnych do filmów np. Herzoga. Jednak nie można mu zarzucić, że nie jest mistrzem warsztatu reżyserskiego.
Pozerami są raczej ludzie którzy widząc czarno-biały film, klasyfikują go automatycznie jako awangardowy...
Btw. Nie na tym polega awangarda Jarmuscha.
Też nie masz nic nadzwyczajnego do powiedzenia, co nie przeszkadza Ci opiniować na forum. Z tym, że Ciebie nikt nie kojarzy z Tomem Waitsem, co pewnie jest dla Ciebie przykre:)
A jednak, to ty rozwodzisz się nad jego twórczością i oglądasz te jego ,,gnioty". Gdyby był zwykłym pozerem zapewne byś tego nie robił, ażeby nie marnować swego cennego czasu. :/
A nie przyszło Ci do głowy, że aby coś skrytykować czy odrzucić, najpierw wypadałoby to poznać? Skąd mam wiedzieć, że nie podchodzą mi obrazy pana X czy Y, skoro nie znam ich filmowych dokonań?
Wydaje mi się, że Jim Jarmusch nie przedstawia siebie jako wybitnego artystę. Robi to co lubi i dzięki temu dużo osiągnął. Gdyby był zwykłym prostaczkiem nikt nie oglądałby jego twórczości. Oczywiście ludzie mają różne gusta i coś może się komuś nie spodobać, ale przytyki do reżysera są nie na miejscu. Po przeanalizowaniu profilu użytkownika Accattone stwierdzam, że jest zwyczajnym prowokatorem i jedynym tutaj obecnym pozerem. Może się mylę, ale w jego kolekcji nie widnieje żadne dzieło Jima Jarmuscha. Dodatkowo samego reżysera ocenił na 8/10.
> Po przeanalizowaniu profilu użytkownika Accattone stwierdzam, że jest zwyczajnym prowokatorem i jedynym tutaj obecnym pozerem. Może się mylę, ale w jego kolekcji nie widnieje żadne dzieło Jima Jarmuscha.
Może ocenił je na tak nisko (to by się zgadzało z tym, co napisał powyżej), że nie widnieją w "najwyżej ocenionych" i tak dawno, że nie ma ich też w "ostatnio oglądanych"? Poza tym, wystarczy popatrzeć na pierwszą kategorię oraz liczbę ocenionych, aby wiedzieć, że daleko mu do amatora, a już na pewno do trzasko-błysko-popkornożercy ;-)
Jednak wciąż pozostaje rozbieżność pomiędzy wypowiedzią znajdującą się powyżej a oceną reżysera. Oczywiście szanuję cudze zdanie, ale takie zachowania mnie drażnią. Bezsilność.
Dobrze powiedziane. Stany mają więcej takich "niezależnych" idoli z ich obciachowymi wytworami, jak choćby Andy Warhol czy Susan Sontag. To jest po prostu wykreowane i wy-achochowane. Pozdrowienia.
Kliknąłem na Jarmusch'a, bo widzę, że ma urodziny i od razu trochę śmiechu. Ciekawe z czym niezależnym ma wspólnego dla ciebie Susan Sontag, i ciekawe, czy czytałeś cokolwiek co napisała, bo podejrzewam, że nic. Inna ciekawostka, co jest obciachowego w jej książkach o fotografii albo w powieści o Halinie Modrzejewskiej. Wydurniaj się dalej, dobrze ci idzie. W USA kino określane jako niezależne ma nazwę od sposób jego finansowania, to jest jego główny wyznacznik, czyli skąd pochodzą pieniądze. Amerykanie mają wszystko ładnie pokładane.
Co do słów założyciela tematu, to on akurat ma trochę racji, bo Jarmusch jest osobą, która podkreśla swoją niezależność (można to nazwać pozerstwem), jest w tym pewna ostentacja. Jednocześnie on jest zafascynowany silnymi indywidualistami, jako młody chłopak poznał Burroughsa (był dźwiękowcem przy dokumencie o nim, przegadał z nim wiele godzin), sam teraz kręci film o "The Stooges" - ikonie muzyki niezależnej. No, ale on nie jest awangardą, on z niej czerpie całymi garściami, jego filmy są na nią zbyt popularne.